Krzysztof Wielicki upił mnie w zakopiańskim Zapiecku i teraz jeszcze bardziej go szanuję!
Wielicki inspiruje mnie w zasadzie od chwili, kiedy zacząłem się interesować wspinaczką. A jak to u mnie - dobry początek to również teoria. Tak się jednak składa, że we wszystkich książkach opisuących początki himalaizmu, pojawia się nazwisko Wielickiego - obok Kukuczki, Zawady, czy Kurtyki. Polacy - co pewnie niektórzy z Was wiedzą - należeli do czołówki najlepszych wspinaczy i jako pierwsi pokonywali najwyższe szczyty na świecie. A w tej czołówce najlepszych z najlepszych był właśnie Krzysztof - mały pan z wąsem, przypominający troszkę - sorry - Alberta Einsteina. To własnie on jako pierwszy człowiek na świecie zdobył zimą Mount Everest, a także Kanczendzongę i Lhotse. To on wspiął się na Broad Peak solo w ciągu jednego dnia! Co ciekawe, było to pierwsze na świecie wejście z bazy na szczyt ośmiotysięcznika w ciągu jednej doby! Do tej pory Wielicki nie doczekał się jakichś obszernych publikac ji na swój temat. Nie wydał też biografii (jeśli "Mój wybór" nie uznajemy za biografię). Kilka lat temu powstała fajna seria o himalaistach na Discovery, gdzie jeden z odcinków poświęcony był całkowicie Wilickiemu. Teraz w końcu pojawiła się wspomniana historia "Krzysztof Wielicki. Piekło mnie nie chciało" autorstwa Marcina Pietraszewskiego i Dariusza Kortko. Mam nadzieję, że dobra, bo zacznę ją czytać lada dzień... A wracając do wątku "libacji" z Wielickim, Zuzą i jego żoną... Jakoś pod koniec października tego roku, przy okazji zaplanowanych warsztatów na krakowskim AGH, znalazłem się... w Zakopanem. Plan był taki, aby połazić dzień przed warsztatami po naszych cudownych górach. Tym badziej, że Zakopane od Krakowa są tak niedaleko, a dojechać można już nowiutką trasą... BTW, po przyjeździe do Zakopanego trzeba było coś zjeść. Nie wiem dlaczego, ale za każdym razem moje nogi zaprowadzają mnie do Zapiecka przy lansiarskich Krupówkach. Tak też było i tym razem. Na stole pojawiły się pierogi z bryndzą i grzaniec. A niewiele później Krzysztof Wielicki z żoną Kasią (polecam fajny wywiad, jakiego Kasia i Krzysztof udzielili niedawno "Wysokim Obcasom"). Rzecz jasna nie pojawili się na naszym stole, ani też w postaci dań, lecz przy stoliku obok. Jako goście. Domyślacie się, że go od razu poznałem, a w moich oczach momentalnie pojawił się błysk. Byłem podniecony, jak gimnazjalistka na widok Roksany Węgiel! Bez chwili zastanowienia poprosiłem kelnerkę i kazałem jej doliczyć do naszego rachunku najlepszy deser (razy dwa) i wręczyć go Wielickiemu oraz jego żonie. Nie mogłem trafić lepiej! Krzysztof co prawda - co się po chwili okazało - za słodkim nie przepada, ale... Kasia ochodziła tego dnia urodziny i ciepła szarlotka okazała się strzałem w dziesiątkę! Wkradiliśmy się tym gestem do ich serca, a już na pewno do ich stolika. Kasia nalegała, abyśmy sie przysiedli, Krzysztof nie protestował. Po chwili sączyliśmy wspólnie wino przy jednym stoliku. Rozmowa na tyle się kleiła, że nawet nie wiem, kiedy kolejna butelka wylądowała na stoliku. Ja gadałem z Krzysztofem, Zuza z Kasią. Było dużo śmiechu, ale też i poważnych tematów. Wiem co nieco na temat planów kolejnej zimowej wyprawy na K2, wiem też co tam słychac w świecie alpinistów, ale... Nie wypada mi o tym tu pisać. Z szacunku do samego siebie i oczywiście Krzysztofa. Niemniej jednak przyznam się, że snuliśmy z Krzysztofem małe plany na temat jego obecności w social mediach. Kto wie, czy niebawem (pod czujnym okiem agencji uxon) Wielicki nie wkroczy z hukiem na Facebooki i inne wirtualne ustrojstwa! Jeśli tak się stanie - dam wam znać w pierwszej kolejności!
-
Mam super moce! Dzwoń pod dziewięć dziewięć osiem!
-
Już w kinach! Historia Filipa, polskiego Żyda, który przeżył nazizm we Frankfurcie!
-
Gdzie był Pan Matusiak, jak go nie było?
-
Kiedy przyjdzie piąta i dziesiąta fala - na dobre przerzucę się na VINIFY-a!
-
Postanowiłem kupić psa i... spłynął na mnie spory hejt!