Mazolewski, Silverchair, Audioslave, Sam Smith, czyli czego tak naprawdę słucha Pan Matusiak?
Chyba nie mam wątpliwości co do tego, że moje gusta muzyczne ukształtowało radio
Tak tak, radio ukształtowało moje gusta muzyczne. A jeśli mam być dokładny, to zdecydowanie Radiowa Trójka (która grała zawsze w domu, o czym zresztą pisałem w tekście "Lata świetlne nie słuchałem radiowej Trójki, ale teraz włączę, bo... Wojtek Mazolewski ma tam swoją audycję!") i Radiostacja, a raczej Rozgłośnia Harcerska (ta za czasów Pawła Sito). Oprócz radia wszystkie płyty The Beatles. Byłem w chłopakach zakochany niczym ich miliony fanek. Kilka razy w roku - jak opętany - oglądałem film o "bitelsach". Gdzieś po drodze pojawił się Black Sabbath, Led Zeppelin, Queen. Później było już coraz bardziej egzotycznie. Jako zbuntowany nastolatek przerobiłem chyba wszystko spod znaku Seattle i SUB POP (taka wytwórnia płytowa, polecam poczytać o niej). Była więc Nirvana, Stone Temple Pilots, Alice In Chains, Sonic Youth, TAD, Melvins, Mad Season, Temple of the dog (na wokalu Chris Cornell), Pearl Jam (średnio ich wówczas lubiłem, ale jak wiecie "Pearl Jam dał czadu w Tauron Arenie w Krakowie. To był naprawdę świetny koncert!"), Soundgarden, Audioslave, Foo Fighters i dziesiątki innych kapel. Nie zabrakło wielkiej fascynacji zespołem Silverchair z Antypodów. W zasadzie sam go odkryłem - kupując przez przypadek (chyba na Stadionie Narodowym) kasetę "Freak Show" (ich drugi album, który nagrywał Andy Wallace - ten ssam siwy pan, co miksował płyty Nirvany, Sepultury, Rage Against the Machine, Linkin Park, itd.). Gość, który mi ją sprzedawał, spojrzał na mnie i powiedział: "Spodoba Ci się". Nie pytajcie o szczegóły. Jak się okazało, trafił w dziesiątkę. Bardzo szybko stałem się również posiadaczem kasety z pierwszym albumem australijczyków, tj. "Frogstomp". Później wyczekiwałem trzeciego, czwartego... Ogólnie Silverchair jak dla mnie skończył się na trzeciej płycie, a sam Daniel Johns zboczył w jakieś dziwne muzyczne rejony. Sprawdźcie, to zobaczycie, a raczej usłyszycie, o czym mówię... Co ciekawe, moje fascynacje "bitelsami", "cepelinami" czy "sabatami" pozwalają mi dostrzec po latach wtórność całej nowoczesnej muzyki. Słuchając dzisiaj np. niegdyś ukochanego tria Silverchair, słyszę wiele rifów, czy ogólnie motywów, które już lata temu grali Harrison, Page, czy Iommi. I tak jest chyba z całą współczesną muzyką rockową, która bazuje na dorobku tych trzech genialnych bandów wszechczasów. Nie znaczy to oczywiście, że nie powinno się niczego nowego słuchać!
Muzyka to nadal "coś", bez czego nie wyobrażam sobie niemalże każdego dnia
Dziś słucham jazzu (np. Mazolewskiego, Pink Freud, a ostatnio sporo gościa, który nazywa się Matthew Halsall), popu (np. uwielbiam Johna Newmana i Sama Smitha, bo to kapitalny artysta - nawet jak wrzuca na Instagram zdjęcie bez gaci), czy muzyki elektronicznej. Nie wstydzę się tego. Mam jednak takie dni, że muszę posłuchać czegoś surowego, ostrego... Włączam wtedy The White Stripes, czy The Clash (i mój ulubiony Rock The Casbah). Uwielbiam nieustannie Pharrella Williamsa. To dla mnie jeden z najbardziej genialnych współczesnych muzyków. Jeśli znacie go wyłącznie z Minionków, czy kawałka "Happy", to proponuję posłuchać N.E.R.D.! Ogólnie rzecz biorąc, jestem bardzo otwarty na nowe dźwięki, nieznanych do tej pory artystów, eksperymenty muzyczne. Muzyka to bowiem jeden z największych wynalazków ludzkości. Korzystam z niego i nie rozumiem tych, dla których nie gra (dosłownie) istotnej roli każdego dnia...
-
Mam super moce! Dzwoń pod dziewięć dziewięć osiem!
-
Już w kinach! Historia Filipa, polskiego Żyda, który przeżył nazizm we Frankfurcie!
-
Gdzie był Pan Matusiak, jak go nie było?
-
Kiedy przyjdzie piąta i dziesiąta fala - na dobre przerzucę się na VINIFY-a!
-
Postanowiłem kupić psa i... spłynął na mnie spory hejt!