Rysy po raz kolejny zdobyte, ale tym razem bez towarzystwa. I tak też będzie ze słowackim Gerlachem, słoweńskim Triglavem i austriackim Großglocknerem!
Ten mój "egoizm górski" (hehe, brzmi jak Paulo Coelho) wynika poniekąd z tego, że góry to dla mnie pewnego rodzaju magia - w górach potrafię się całkowicie odciąć od codzienności, od debilnych przemyśleń, problemów (tak, każdy je ma, ja również), a z drugiej strony - góry to niebezpieczeństwo i trochę podświadomie uciekam od odpowiedzialności za drugiego człowieka, z którym miałbym się ewentualnie wspinać, z którym miałbym ewentualnie włazić. Wchodząc samotnie myślę tylko o sobie, polegam tylko na sobie i jeśli ktoś popełni błąd... to będę tylko ja. Wcześniej tego nie pisałem, ale miałem pietra, kiedy wchodziłem w czerwcu na Rysy (link na wstępie tego wpisu). Ja, znajomy Piotrek z Zielonej Góry i Bartosz (nasz przewodnik) ze względów "bezpieczeństwa" i poniekąd wymogów (włażenia z przewodnikiem) przypięci byliśmy do siebie liną. Z jednej strony tzw. lotna daje poczucie bezpieczeństwa i motywuje do szybkiego wchodzenia do góry, ale z drugiej - w sytuacji, w której my byliśmy, czyli przewodnik i dwóch facetów, którzy nie mają super doświadczenia w zimowym łażeniu po górach - mogłoby być tragicznie, gdyby jeden z nas zaczął spadać... A spadanie nawet z takich Rysów, to nie są żarty. Zobaczcie, co by było, gdyby dziewczyna na filmiku (na końcu tego wpisu) nie wiedziała, jak się hamuje dziabą (czekanem). Wracając do moich samotnych wejść... Mam już pewne plany. I nie będę szaleńcem, który powie wam, że wybieram się na Mount Everest. No nie. Na takie wyprawy wybierają się wyłącznie milionerzy. Mi marzy się - póki co - Korona Europy. A dokładniej jakieś 24 szczyty. Są to m.in. Mont Blanc (Francja), Dufourspitze (Szwajcaria), Großglockner (Austria), Mulhacén (Hiszpania), Zugspitze (Niemcy), Pic de Coma Pedrosa (Andora), Musała (Bułgaria), Mitikas (Grecja), Triglav (Słowenia), Korab (Albania/Macedonia), Gerlach (Słowacja), Vorder Grauspitz (Liechtenstein), Moldoveanu (Rumunia), Zla Kolata (Czarnogóra), Galdhøpiggen (Norwegia), Pico (Portugalia), Hvannadalshnúkur (Islandia), Kebnekaise (Szwecja) i Howerla (Ukraina). W pierwszej kolejności oczywiście zamierzam wejść na Gerlacha, Triglav i Großglockner. Rzecz jasna zimą, bo... latem to dla mnie średnia frajda. Już teraz z chęcią poznam sponsora, który zechce mi te wszystkie wejścia sfinansować za mój dożywotni konsalting (tak to się pisze?) marketingowy a do tego oczywiście super promocję (dedykowana podstrona na blogu, relacje wideo i w social mediach). Mówię całkiem poważnie! Tymczasem... złażę na ziemię i idę trochę się poruszać, bo słoninka zimą w górach to rzecz dobra, ale - jak wiadomo - co za dużo to nie zdrowo!
-
Mam super moce! Dzwoń pod dziewięć dziewięć osiem!
-
Już w kinach! Historia Filipa, polskiego Żyda, który przeżył nazizm we Frankfurcie!
-
Gdzie był Pan Matusiak, jak go nie było?
-
Kiedy przyjdzie piąta i dziesiąta fala - na dobre przerzucę się na VINIFY-a!
-
Postanowiłem kupić psa i... spłynął na mnie spory hejt!