Zrobiliśmy to! Pojechaliśmy na Pol'And'Rock Festival i mamy na koncie kolejne świetne doświadczenia!
Gyby nie pomoc innych woodstockowiczów, Pol'And'Rock Festival spędzilibyśmy pod chmurką...
Na dzień dobry czekał nas kilkukilometrowy korek przed samym Kostrzynem. Później szybkie szukanie parkingu i pola namiotowego. I wtedy zaczęło się! Przyszedł czas na rozstawienie namiotu. Oj, to było ciekawe doświadczenie! Było już ok. 21, a zatem - jak się domyślacie - widoczność na polu namiotowym niemalże zerowa. Gdybym miał tę czynność jakoś zakwalifikować, to zdecydowanie jako ekstremalny wyczyn. Biorąc jednak pod uwagę fakt, iż mieliśmy ze sobą nowy, nigdy nie otwierany namiot, którego instrukcję miałem pierwszy raz w ręku - myślę, że nawet jako MEGA EKSTREMALNY WYCZYN! Ale spokojnie, nie zgłaszajcie tego do Rzecznika Praw Dziecka. Udało się. Pomogli fajni ludzie (chyba z Zielonej Góry), którzy tuż obok naszego namiotu (póki co leżącego na trawie) mieli zaparkowane auto i planowali w nim nocować do samej niedzieli. Po godzinie udało nam się wspólnie zrozumieć, że rozkładamy namiot w totalnie niewłaściwy sposób. No bo to przecież logiczne, że w tych nowych, współczesnych namiotach zaczyna się od tropiku... Ok. 23 stało się to, co winno się stać co najmniej dwie godziny wcześnie - namiot stał! Było już jednak tak późno (mówię o dzieciach, nie o sobie), że pozostało nam jedynie rozmyślanie o śnie i... kolejnym dniu, który zapowiadał się pod znakiem WIELKICH WRAŻEŃ!
Ahoj przygodo - ruszamy pod scenę główną Pol'And'Rock Festival!
Po lodowatym prysznicu i mało zdrowym śniadaniu, ruszyliśmy pod scenę główną. Prowadzi do niej asfaltowa droga, na poboczu której - jak co roku - rozstawiane są setki namiotów. Obok nich śpiewający, pijący, tańczący i ogólnie zjawiskowi ludzie. Wielu z nich przyglądało się nam, jakby zobaczyli kogoś bardziej dziwnego od siebie. Fakt, troszkę dziwnie wyglądaliśmy - wózek, a w nim prawie trzylatek w słuchawkach na uszach, obok wózka nieco starsze dwie panienki - w identycznych słuchawkach... Co chwilę objawiali nam się coraz to ciekawsi woodstockowicze. Był Borat, był człowiek owad, była cała masa golasów i gości w irokezach, którzy przybijali piątki, pokazywali nam kciuki w górę, klepali po pleach. Nie brakowało ludzi z tabliczkami na piersiach: "Pokażę cycki za 5 zł", itd. Ogólnie z każdym krokiem widoki były coraz bardziej zjawiskowe, ale wydaje mi się, że moje córki zdały egzamin z empatii. Po kilkunastu minutach akceptowały już wszystko, czasami zadając trudne pytania. Kiedy znaleźliśmy się pod sceną główną, dziewczynki przeżyły szok. Scena - jak przyznały - była ogromna! Było co prawda okropnie głośno, ale byliśmy na to przygotowani. Seledynowe słuchawki wygłuszające to jeden z lepszych wynalazków na tego typu imprezy. Niestety nie mieliśmy korków do nosa, bo odór z pobliskiego lasku i toi toiów był straszny. Nie wspomnę już, że ilość śmieci pod nogami czasami sprawiała wrażenie, jakbyśmy szli po wysypisku śmieci. No, ale to chyba urok tego festiwalu. Darmowy, to można rzucać gdzie popadnie. Sikać również. Ale ok, nie czepiam się już. Ważne, że daliśmy radę. I żeby nie było, że pojechaliśmy tylko pooglądać ludzi i na gofry. Widzieliśmy kilka występów (m.in. znakomity koncert Wojtka Mazolewskiego), a jednym z najfajniejszych występów - zdaniem dziewczyn - był koncert Krzyśka Zalewskiego, na małej scenie. Krzysiek w swoim niebieskim garniturze, z niebieską gitarą oczarował moje trzy księżniczki (w sumie to cztery). Ciekawostką dla szkrabów był też barwny korowód Hare Kryszna.
Czy wybierzemy się na Pol'And'Rock Festival za rok?
O ile PiS nie zlikwiduje tego szatańskiego festiwalu, to będziemy myśleć, czy za rok zjawimy się tam ponownie. Pisząc "ponownie", mam na myśli taki sam skład. Trudno dziś jednak odpowiedzieć mi na to pytanie. I bynajmniej nie dlatego, że było brudno i śmierdząco. Na biletowanym Open'erze też wcale nie pachniało. Taki urok masowych imprez. Mamy po prostu niepisany plan, aby odhaczać na mapie krajowych festiwali te najważniejsze i je wszystkie zobaczyć. Smarkule nie były na wspomnianym Open'er Festival, więc... Nie wykluczone, że za rok właśnie tam się pojawimy. Ale to na spokojnie. W pierwszej kolejności pewnie trzeba będzie dumać, co z feriami. W każdym razie festiwali u nas od groma. Będzie więc spora zagwostka. Niemniej jednak dodam, że gdyby ktoś z was chciał się wybrać na jakiś festiwal (za rok) razem z nami - z chęcią o tym porozmawiamy. Piszcie śmiało!
-
Lester Marks - kolekcjoner, który zamienia dom w muzeum sztuki współczesnej
-
Mam super moce! Dzwoń pod dziewięć dziewięć osiem!
-
Już w kinach! Historia Filipa, polskiego Żyda, który przeżył nazizm we Frankfurcie!
-
Kiedy przyjdzie piąta i dziesiąta fala - na dobre przerzucę się na VINIFY-a!
-
Postanowiłem kupić psa i... spłynął na mnie spory hejt!