Wbrew pozorom, lubię swoją pracę i dla tych kilku cudownych klientów nie myślę o pracy w takim ślicznym korpo, jak tu na zdjęciu... Ale... wielki ukłon dla Shutterstock Montréal! fot. Shutterstock Montréal
DYLEMATY PREZESA AGENCJI

Chcecie mieć szybko wrzody? Załóżcie agencję marketingową!

Pan Matusiak 2018-11-30 14:25:04
Za nami w agencji kolejny kreatywny tydzień. Kreatywny przez duże D. I ściemniać nie zamierzam - agencja marketingowa, czy jak kto woli digitalowa, social mediowa, to czasami... fabryka. Fabryka, która wypluwa okropne rzeczy, generuje okropny content i nie jest krainą kreatywności. Bo w każdej agencji na straży stoi klient, który decyduje o tym, co ujrzy światło dzienne, a co nie. Postanowiłem - z przymrużeniem oka - scharakteryzować wam tego właśnie klienta. Ale ostrzegam - będzie grubo. Samych klientów zaś zapraszam w tej chwili do włączenia Netflixa. 

Domyślam się, że wyobrażacie sobie agencję, jako mekkę talentów i kreatywnych bestii. I ok, nie zaprzecznę z grzeczności. Domyślam się także, że dla wielu młodych osób (i starszych też chyba), praca pośród tych wszystkich wymiataczy od grafiki, literek i kodu źródłowego, to zapewne spełnienie marzeń. Jest jednak jedno małe "ale". Agencja to bowiem nie tylko ci wspaniali ludzie, którzy tworzą cuda - dosłownie cuda. Agencja to również... klienci. A z tymi to bywa już... inaczej niż większość by się domyślała. Otóż są klienci, którzy płacą i oczekują kreatywnego partnera. Mówiąc prościej, wynajmują agencję, bo sami nie są kreatywni (co nie jest prawdą), ale - co ważniejsze - chcą się zajmować tym, w czym sami są najlepsi. Takich klientów uwielbiamy. Takich klientów całujemy po stopach i ich zdjęcia wieszamy w korytarzach, aby codziennie rano szczerym uśmiechem ich witać. Sęk w tym, że to ten gatunek klientów, który - podobnie jak mądrzy politycy w dzisiejszych czasach - występuje w mniejszości. Wręcz bym powiedział, że szansa na znalezienie takowego klienta, to jak znalezienie kobiety, która jest ładna, mądra, namiętna, zaradna, elekwentna i empatyczna zarazem. Choć pochwalę się do razu, iż mamy przyjemność z takowym klientem pracować. Jest bosko. Jest oh i ah. Druga grupa, to klienci, którzy dają się trochę wykazać agencji, ale... zawsze oni stawiają kropkę nad i. A później? Niby jest ok, ale zawsze muszą się do czegoś przypieprzyć. Tak dla zasady. Ostrożnie podchodzą do dyskusji, bo zazwyczaj merytorycznie ogarniają tyle, że potrafią wklepać w przeglądarkę adres www. I żeby było ciekawie, odpalają Google Chrome, wpisują w pasek adres google.pl a następnie... nazwę swojej firmy. Szukam aktualnie pomysłu na nazwę takiej złożonej struktury webowania, ale... nadal mi nic do głowy nie przychodzi (pomożecie?). W każdym razie klienci z tego gatunku już po troszę przyczyniają się do pierwszych wrzodów. Żołądka rzecz jasna. Spięcia na linii agencja-klient-klient-agencja generowane są średnio co kilka miesięcy. Bez nich współpraca jakby jest trochę bez sensu. Zdarza się i tak, że jak para nastolatków kłócą się z agencją, po czym następnego dnia poklepują po plecach i... mówią, że nic się nie stało. Wówczas trzy najbliższe miesiące są jak dzień po wypłacie (mówię o tym momencie, kiedy nie pomyśli się o stercie rachunków) lub jak trzy sekundy po seksie. Trzecia grupa klientów jest jednak najlepsza. Zazwyczaj to ci, którzy przed nawiązaniem współpracy z agencją byli w czarnej dupie, ale już po kilku dniach współpracy są Steve'ami Jobs'ami! Z ich wnętrza wydobywają się nieznane dotąd (nawet chyba im samym) wszelakie talenty! To oni od tej chwili są projektantami, to oni od tej chwli są copywriter'ami, to oni znają się na social mediach, a digital to dla nich chleb powszedni! Lepiej z nimi nie dyskutować za długo, tylko robić swoje. Nie ma sensu popisywać się przed nimi widzą, super grafikami, super postami, super designerskimi stronami. Oni płacą jak matka za ciuchy w Pepco i wcale nie wymagają. To znaczy wymagają, ale nie dosłownie. Nie oczekują kreatywności. Oj nie. Przecież to chodzące Steve'y Jobs'y. Oni wymagją "jedynie", aby agencja robiła to, czego sobie życzą i co sobie wymyślą. I zmartwię was. W przeciwieństwie do tych pierwszych, przecudnych klientów - ich jest na rynku najwięcej. Owszem, można takich klientów nie obsługiwać, można od takich klientów uciekać, ale wówczas budżet się jakoś cholera nie spina. Smutne jest to, że to właśnie od takich klientów tworzą się wrzody, a pracownicy agencji szybko wypalają. Chciałbym sobie życzyć, aby na mojej drodze się nie pojawiali, ale... jest jak jest. Wiem, że oni przetrwają nawet wielką powódź, bo zawsze, ale to zawsze znajdzie się jakiś Janusz na OLX czy allegro i zaoferuje super klientowi wsparcie 10 zł za "coś extra". Pomarzę więc sobie o tych super klientach, którzy pozwalają agencji wziąć trochę w ręce stery marketingowe. W końcu podobno marzenia się spełniają? 






Tagi:
# jan belcl#100cznia#adam bielecki#adam ringer#alice in chains#alicja jabłonowska#allegro#andrzej szajewski#antoine griezmann#arnold schwarzenegger#art#bartosz pilitowski#bartosz stawiarz#binge race#binge watching#biznes#bnp paribas#bytów#casey neistat#chanel#chris cornell#cillian murphy#clubhouse#costa coffee#court watch#crowdfunding#customer experience#customer journey map#daniel goleman#danijel subašić#dave phinney#david hogg#demokracja#dzieci#ec1#eddie vedder#edukacja#emma gonzales#facebook#fake influencer#filip#finn skarderud#firma#fitness#forks over knives#fran lebowitz#franciszek georgiew#freshmail#gabriel macht#gadające dredy#garbage designer#garnizon#gdańsk#green caffe nero#grzegorz mogilewski#grzybowo#gucci#hare kryszna#hellen downie#hotel saltic#house of cards#huel#hugo lloris#instagram#ivan perišić#ivan rakitić#jakub cyran#james wilks#Jamie oliver#janina bąk#janusz gołąb#jarosław kaczyński#jarosław kaczyński#jazz#julian hearn#kalifornia#kamil baj#kaszuby#kawa#kazimierz#kevin spacey#kołobrzeg#koronawirus#kraków#krzysiek zalewski#krzysztof gonciarz#krzysztof pakulec#krzysztof wielicki#książe harry#kuba łukaszewski#kupa#kylian mbappé#łódź#linkedin#luka modrić#lumix s5#maciej lewiński#maciej orłoś#mads mikkelsen#mapa podróży klienta#marcel woźniak#march for our lives#mariusz łodyga#marketing#martin scorsese#mateusz grzesiak#mediamarket24#meghan markle#michał toczyłowski#minionki#mirosław pietruszka#mokotów#morten lund#nadir dendoune#nanga parbat#negocjacje#netflix#nirvana#nova dolna#ola bogusławska#ola więcka#opener festival#orin swift#other art#parkland#patricia gucci#patrick adams#patronite#patrycja załuska#patryk wojciechowski#paul pogba#paweł sala#paweł sito#paweł tkaczyk#peaky blinders#pearl jam#personal digital curator#pharrell williams#phi concept#piotr kamecki#piotr smogór#pis#podenco#polandrock festival#porn hub#postanowienia#powstanie warszawskie#pszczelarium#quentin tarantino#radiospacja#radzka#rahim blak#ready_#ricky gervais#rodo#rodzina#rysy#saas#saltic bike academy#see bloggers#simplicity designer#social media#social tigers#socjomania#soundgarden#soundrive fest#starbucks#start up#stefan tompson#steven knight#strajk kobiet#strajk przedsiębiorców#stuart diamond#swps#sylwester wardęga#synagoga izaaka#sztuka#tata#tatry#teatr palladium#ted kaczynski#ted sarandos#the game changers#tomek mackiewicz#tomek palak#trójmiasto#triangulacja#twitter#tyrmand#unskilledworker#w garniturach#warszawa#whois#wilk z wall street#wine taste#wino#wojtek mazolewski#work life balance#wspinaczka#x summit#youtube#yuval noah harari #zakopane#zakupy internetowe#zapiecek#zarządzanie#zawody przyszłości#zbigniew martyka#zdrowie#zuza skalska