Smartfony i social media zniewoliły nas do granic możliwości! Nie umiemy żyć bez nieustannego scrollowania i odświeżania!
Social media są po to, aby nas od siebie uzależniać!
Nie wiem, czy wiecie, ale nad takimi platformami, jak Twitter, Facebook, czy Instagram siedzi cała masa psychologów, którzy zastanawiają się, co zrobić, abyśmy się od nich uzależniali. Nowe funkcjonalności, ikonki, kolory są za każdym razem dokładnie testowane, modyfikowane i dopiero wdrażane. Mają być skuteczne już na starcie. Wiem, bluźnię w tym momencie, bo w końcu jestem fachowcem od digitalu i social mediów. To moje naturalne środowisko. Mam jednak jeszcze resztki mózgu i tym samym odrobinę refleksji. Widzę po sobie, widzę po swoich i cudzych dzieciach, po znajomych i w końcu po swojej - jak to ślicznie się mówi - drugiej połówce (nie mylić z wódą), że wymyka się to trochę spod kontroli i... tracimy kontakt z rzeczywistością. Żyjemy równolegle w dwóch światach, przy czym ten drugi, tj. wirtulany, powoli zabija ten pierwszy, prawdziwy. Mniej się spotykamy, mniej do siebie dzwonimy. Podglądamy za to, niczym Wielki Brat, cały, ale to dosłownie cały świat. Wiemy, czy koleżanka zrobiła sobie usta, bądź cycki, wiemy czy znajomy się rozwiódł, albo czy kupił nowy samochód... Plus jest taki, że składamy tak gigantyczną ilość życzeń urodzinowych, jakiej nigdy nie składaliśmy! Facebook jest pod tym względem genialny! Mało tego! Później tylko rozpiera nas duma, kiedy otrzymujemy zwrotną wiadomość, bądź widzimy posta: "Dzięki za pamięć! Jesteście kochani!". Wspaniałe! Szkoda tylko, że jak już "wpadniemy" na siebie na ulicy, to... nie za bardzo mamy o czym gadać! Znacie to uczucie?
Czy można korzystać z social mediów i nie zwariować do reszty?
Rozmyślam nad tym, czy można jakoś z tego bagna wyjść. Czy można korzystać z tych cholernych aplikacji i jednocześnie nie zabijać tego, co - moim zdaniem - najważniejsze, tj. prawdziwych relacji międzyludzkich? Gdybym był złośliwy, to bym napisał, że wystarczy tylko odłożyć urządzenia i nauczyć się od nowa koncentracji... Ale... bądźmy realistami. Ja zacząłem od tego, że usunąłem ze swojego smartfona kilka skrzynek pocztowych. Tak, miałem ich sporo, ale zostały raptem dwie. Reszta na komputerze w biurze. Efekt? Po pracy nie zaśmiecam sobie głowy mailami, które mogą poczekać do następnego dnia. Serio, mogą. Do tej pory jednak tego nie wiedziałem Druga sprawa - ograniczanie (z wielkim bólem, ale jednak) dzieciom czasu na korzystanie z iPadów i smartfonów (tak, biję się w pierś, ale moje potwory korzystają z tych urządzeń już od kilku lat). Efekt? Coraz częściej pojawiające się pytania typu: "Tata, zagramy w UNO?". Trzecia rzecz, ale dopiero w fazie myśli - spotkanie ze znajomymi, tudzież randka ze smartfonem w kieszeni, a nie w łapie, czy na stole! Czy się uda? Nie wiem. Obecnie jest z tym wielki problem. Wychodzisz na piwo, a znajomy, czy znajoma siedzi na smartfonie. Czy jest coś bardziej irytującego? Po czwarte - inicjowanie spotkań, wypadów na kawę, na spacer, do kina, teatru, itd. Życie trzeba przeżyć a nie przeklikać. Poza tym, żeby te miliony czy już nawet miliardy przed ekranami miały co scrollować i lajkować, trzeba im dostarczać dobry content! A ten z tyłka się nie bierze! Prawda? Zatem skorzytajcie z dostępnych w smartfonach, czy aplikacjach funkcji powidomień o spędzonym w nich czasie (swoją drogą niezły absurd, prawda?) i trzymajcie się tego! Jak zacznie dzwonić, to odłóżcie smartfona, czy inne ustrojstwo i idźcie na spacer, do kina lub po prostu sięgnijcie po gazetę (hmhm, a co to?) lub książkę. Wierzcie mi, zrobicie wiele dobrego dla ludzkości! Poważnie!
-
Mam super moce! Dzwoń pod dziewięć dziewięć osiem!
-
Już w kinach! Historia Filipa, polskiego Żyda, który przeżył nazizm we Frankfurcie!
-
Gdzie był Pan Matusiak, jak go nie było?
-
Kiedy przyjdzie piąta i dziesiąta fala - na dobre przerzucę się na VINIFY-a!
-
Postanowiłem kupić psa i... spłynął na mnie spory hejt!