Escape room - czy to dobry pomysł, aby wybrać się tam wspólnie z dziećmi?
A że u mnie nie ma rzeczy niemożliwych (poczytajcie o wyprawie na Woodstock), to bardzo szybko wrzuciłem w Google hasło "escape room dzieci warszawa". Wyskoczyło sporo wyników. Niestety po chwili dzwonienia, okazało się, że niektóre tego typu miejsca chwilowo są nieczynne. Jeśli skojarzycie fakty, to domyślicie się, że wszystkie miały kontrole i wiele z nich (niestety) nie spełniało prawnych wymogów. No, ale nic to. Dzwoniłem do skutku. Padło na escape room na Powsińskiej. A dokładniej na Fun Escape. Pani z recepcji słysząc, że moje potwory mają 3, 8 i 9 lat - bez zastanowienia zaprosiła i tym samym poleciła pokój dla początkujących, tj. Bezludną wyspę! Do chwili, kiedy nie wszedłem do tego tajemniczego pokoju, byłem w zasadzie - wbrew pozorom - sceptycznie nastawiony do całego przedsięwzięcia (escape room'ów). Cóż bowiem może być atrakcyjnego dla rodziny w zamkniętym, ciemnym pokoju i w dodatku z ogromną ilości piachu na podłodze? Kiedy jednak zabawa się zaczęła (tak, ruszyło odliczanie czasu; mieliśmy dokładnie 60 minut), to z minuty na minutę mój sceptycyzm malał. A tak brzmiał scenariusz naszego pokoju:
Postanowiliście wyruszyć w rejs Waszych marzeń, a za cel obraliście bezludną wyspę. Wycieczka okazała się strzałem w dziesiątkę, piękny statek, fantastyczna pogoda i mili ludzie. Podczas wspólnego opalania się i zażywania kąpieli w ciepłym morzu, znaleźliście poszlaki wskazujące na to, że na wyspie może znajdować się, ukryty skarb. Na początku pomyśleliście, że to niemożliwe, jednak ciekawość nie dawała Wam spokoju....
Pierwsze zagadki wydawały się w miarę proste. Poźniej było już nieco trudniej. Szukaliśmy kluczy, które otwierały różne drzwi, różne skrzynki. Dodawaliśmy wiele cyfr, otwieraliśmy specjalne kłódki kodami, które były wynikami przeprowadzonych przez nas działań matematycznych. To była prawdziwa gra zespołowa! Choć... tak naprawdę cała odpowiedzialność za rozwiązanie wszystkich zagadek spoczywała rzecz jasna na mnie. Ileż to ja biedny żuczek musiałem się nagłówkować... A do tego ta presja czasu i miny córek mówiące "tato, ty przecież wszystko wiesz, prawda?". Analizując sobie teraz, z perspektywy czasu cały ten pomysł escape roomów, stwierdzam jednoznacznie, że to całkiem zacny pomysł. Pewnie nie każdy tego typu rozrywkę polubi, bo przecież nie każdy lubi rozwiązywać zagadki, ale ogólnie poloecam choć raz spróbować. Wiem, łatwo mi mówić, bo odnalazłem się w temacie, jak ryba w wodzie, ale... nic na to nie poradzę, że kiedyś byłem wielkim fanem MacGyver! Reasumując - planuję się wybrać jeszcze raz zarówno z córeczkami, jak i ze swoimi pracownikami. Wierzę, że będziemy się bawić równie przednio!
-
Mam super moce! Dzwoń pod dziewięć dziewięć osiem!
-
Już w kinach! Historia Filipa, polskiego Żyda, który przeżył nazizm we Frankfurcie!
-
Gdzie był Pan Matusiak, jak go nie było?
-
Kiedy przyjdzie piąta i dziesiąta fala - na dobre przerzucę się na VINIFY-a!
-
Postanowiłem kupić psa i... spłynął na mnie spory hejt!